Film zaczyna się jak klasyczny obraz spod znaku Women in Prison. W jednym z więzień na Bliskim Wschodzie znajduje się siedem kobiet. Tutaj jednak więźniarkom udaje się szybko zbiec z więzienia co nie oznacza dla nich końca kłopotów. Wraz z zakonnicą Marią oraz kapitanem statku Jeff'em będą starały się uciec przed wymiarem sprawiedliwości. Nie da się ukryć, że od początku będziemy kibicować poczynaniom siedmiu pięknych kobiet. Postacie są tak zarysowane, że szybko się do nich przywiązujemy i z czasem coraz bardziej nam na nich zależy. Zresztą reżyser i scenarzysta wyraźnie wskazują komu należy kibicować a kto jest tym złym. Choć film posiada kilka przestojów, to ma też parę niezłych momentów. Właściwie znajdziemy tu wszystko czego wymagalibyśmy od przygodowego filmu WiP. Jest golizna, przemoc, odrobina tortur, bijatyki, gwałty, strzelaniny, humor oraz czarne charaktery m.in. w postaci William'a Berger'a. Wszystkie te elementy są nieco ułagodzone i w niewielkich ilościach. No może poza strzelaninami. "Atrakcje" są jednak rozłożone w taki sposób, ze widz nie powinien odczuć znużenia podczas seansu. Niestety największym zarzutem wobec filmu jest jego realizacja. Ernsta von Theumer'a ciężko nazwać choćby przeciętnym reżyserem. Bójki są fatalnie zaaranżowane i nakręcone, a walka przy statku z początku filmu to chyba jedna z najgorzej nakręconych scen walki wręcz jaką widziałem we włoskim kinie. Dalej jest jednak już nieco lepiej. Film ma naprawdę niezły klimat i świetne plenery. Muzyka oraz przyjemne zdjęcia dopełniają całej atmosfery. Aktorsko obraz również nie wypada najgorzej, choć nie jest to element na który specjalnie zwracałem uwagę podczas seansu. Tu liczy się wyłącznie czysta grindhouse'owa rozrywka, a tego filmowi nie można odmówić. Oczywiście realizacja mogła by być znacznie lepsza, a sceny przemocy odważniejsze. Nie jest z pewnością górna półka kina exploitation, a nawet filmów WiP ale fani włoskiej pulpy powinni być zadowoleni. I wbrew temu co możemy znaleźć w obsadzie na tym portalu, w filmie nie występuje Klaus Kinski.