Proponuję zwrócić uwagę na wygląd postaci występujących w filmach Leone, prawie każdy - nie ważne dobry czy zły - według dzisiejszych kryteriów wygląda gorzej niż menel z Centralnego. Jak się to porówna z nieskazitelnie upranymi i ogolonymi postaciami z westernów made in USA to widać, że Leone doszedł do wniosku, że po przejechaniu kilkudziesięciu (kilkuset) kilometrów konno po pustyni w 40-sto stopniowym upale nie można wyglądać jak po wyjściu z salonu piękności i z pralni w hipermarkecie. Te zakazane bandyckie gęby (żeby nie powiedzieć mordy), przepocone zdefasonowane kapelusze, brudne zakurzone ubrania tworzą rewelacyjny klimat, widać, że ci ludzie coś przeżyli, przez coś przeszli. To nie są papierowe figurki tylko "krwiste" konkretne postacie. "Za kilka dolarów więcej" jest dla mnie absolutnie kultowym filmem - klasą samą dla siebie.
Zgadzam się z Tobą w 1000% ! Trochę tęsknie za takimi filmami i ubolewam nad tym, że dzisiaj ludzie pożywiają się jedynie popkulturową papką ;| Ale cieszę się , że znajdują się fani takich filmów, których duch czasu nie zabija.
Dołączam się. Tylko takie westerny (spaghetti-westerny) lubię, właśnie za realizm. I nie tylko. Wspaniałe kino.
Oczywiście w swoim poście zawarłeś całą prawdę o niepowtarzalności westernów Leone. Lecz ja chciałbym zwrócić uwagę na:
http://www.filmweb.pl/f181583/Propozycja,2005
Bród, smród i ubóstwo... Czyli coś dla nas i w dodatku w miarę nowa pozycja :) Jeśli ktoś nie oglądał - polecam.
Pzdr