Film jako całość zasługuje na ocenę 8/10. Natomiast ostatnie 15 minut tak jak już powiedziałem, absolutnie wymiata.
Pomysł z rozbieraniem się mordercy przed każdym zabójstwem jest niesamowicie oryginalny i niepokojący. Oczywiście chodziło mu żeby na ubraniu nie było śladów krwi itd. ale mam wrażenie, że również traktował to jako swoisty rytuał.
Kamera bardzo dobra. Niektóre ujęcia są po prostu genialne - tak jak np. końcowa scena, w której morderca wygłasza swój wspaniały monolog.
Muzyka nie jest jakaś specjalna, ale z pewnością pasuje do tego filmu. Podkreśla nastrój poszczególnych scen.
Co do aktorów. Oczywiście najlepszy był aktor grający psychopatę. Naprawdę wcielił się w tą postać. Bronson jak to Bronson - znowu 'zagrał' siebie. W każdym bądź razie dużym atutem filmu były piękne kobiety, które oczywiście musiały pożegnać się z życiem... Swoją drogą sceny ich zabójstw były naprawdę mocne i realistyczne. Miło było zobaczyć dla odmiany film, w którym potraktowano temat inaczej - czyli poważnie.
Ostateczna ocena 10/10.